niedziela, 12 lutego 2017

Zarysy wieżowców widniały gdzieś w oddali, niczym cienie na czerwieni zachodzącego słońca. Nikt nigdy nie widział tych budynków z bliska. Dla nich, dla Wybranych owe budynki istniały tylko jako oddalone od nich nieosiągalne skupiska ciekawości.W końcu ich życie ograniczało się do czterech ścian i niezliczonych ilości pięter. Czasami pozwalano chodzić do lasu. Zbierali się wtedy w grupie i dzielili w pary, by każda z nich przyniosła kolejno potrzebne rzeczy. Czasami ich życie wyglądało podobnie do tego koczowniczego-z dnia na dzień, ale potem wracali do budynku i jedyne co widzieli to zarys wysokich budynków oddzielających się na tle jasnego nieba. Żałowali, że tu trafili, lecz sami niewiele mogli zrobić. Byli marionetkami, byli obiektami, które przy zwiększonej dawce czynników zewnętrznych jak i bodźców oddziałowanych na nich mogli stać się bardzo neibezpiecznyni. I choć momentami czuli się jak zwierzęta w klatce, wiedzieli, że to dla ich dobra, że to dla dobra ludzi. I choć z tęsknotą wypatrywali przejeżdżających oddaloną półtora kilometra na zachód drogą, te nie przejeżdżały. Wszelkie drogi doprowadzjące do ich miejsca pobytu zostały zamknięte w dniu przybycia ostatniego z nich. Baekhyun pamietał ten dzień tak jakby stał się niedawno, choć tak naprawdę minęło półtora roku.
Było to zimą. Wtedy w prowizorycznym saloniku było ich siedmiu. Siedmiu chłopców próbujących codziennie na nowo zrozumieć otaczajacy ich świat i siedmiu chłopców z wyczekiwaniem wpatrujących się w cieżkie metalowe drzwi. Nie były zamknięte na klucz. Pracownicy obiektu ufali im na tyle, że jedynymi drzwiami, w których przekręcali klucz, były drzwi wejściowe i te, do których pokoi chłopcy nie powinni zaglądać. Baekhyun pamiętał ten moment, gdy Kyungsoo przekroczył próg salonu. Wyglądał na wsytraszonego. Duże oczy otwierał szeroko, po kolei przypatrując się każdemu z chłopców. Pamietał, że o chwilę za długo spoczął na nim-Baekhyunie, ten ułamek sekundy pozwolił poczuć mu jego własny strach i właśnie to najprawdopodobniej pozwoliło mu wstać i podejść do czarnowłosego. Nie dziwił mu się. Został sam, przytargany przez kobiety w czerwonych maskach i wepchany do małego pokoju, w którym siedziało siedmioro obcych mu osób. Obcych osób, z którymi gdzieś w głebi czuł więź.
Wtedy też wszedł Yifan, niosąc w rękach teczkę z dokumentami.
- Do Kyungsoo - powiedział, a Baekhyun poczuł jak niski chłopiec podskakuje na dźwięk swojego imienia. Dyretor zrobił krok w stronę środka salonu zwinnie omijając chłopców - Urodzony <DATA URODZENIA> w Seulu. Do tej pory zamieszkały na przedmieściach u wójków, od których postanowił uciec. - zaśmiał się, mówiąc o nim tak, jakby nie był właśnie uważnie śledzony przez parę brązowych oczu - Zrobił nam przysługę. W innym wypadku musiałoby przyjść nam sprowadzenie go siłą.
Baekhyun uśmiechnął się do Kyungsoo pokrzepiajaco, chcąc jednocześnie przekazać, że nie ma się czego bać, że wszystko w tym środkowisku jest dobre, że tak naprawdę nigdzie nie będzie się mu żyło lepiej. Nie pamietał czy mu się udało, pamiętał zaś jak zdumione spojrzenia każdego z chłopców spoczęły na czarnowłosym, gdy Yifan z dumą rzekł "Siła", najprawdopodobniej dlatego, że żaden z nich nie mógł sobie wyobrazić jak tak potężna moc tkwi w ciele tak drobnego i strachliwego chłopaka.
Od tamego wydarzenia minęło półtora roku, a Kyungsoo nie zmienił się ani odrobinkę. Baekhyun nawet czasami miał wrażenie, że oprócz niego z nikim nie rozmawia, a wolnych chwilach próbuje obmyślić plan wydostania się z ich kwatery. Do tej pory każdy był świadomy, że na świecie istnieje dokładnie dziwiątka obdarzona nadprzyrodzonymi mocami, które w pewnych momentach wymykają się spod kontroli. Do tej pory.
- Park Chanyeol - Baekhyun drgnął, wyrwany z zamyślenia, gdy dyrektor odwrócił się przodem do niego. Jeszcze chwilę przedtem obmawiał coś ze swoim asystenten w niezrozumiałym dla Byuna-chińskim języku. Nie lubił, gdy tak rozmawiali, miał wrażenie, że mówią o ważnych rzeczach, o których reszta nie powinna wiedzieć i to sprawiało, że nie każdy w pełni im ufał, choć sami teraz wykazali się zaufaniem w stosunku do Bakehyuna on nie mógł powiedzieć tego samego o sobie  - Park Chanyeol, Park Chayeol - powtarzał, kartkując trzymane w dłoniach dokumenty. Gdy nastrafił na odpowiednią kartkę wcisnął podstawkę w ręce nastolatka i zasiadł za biurkiem. Jego biuro było na tyle duże, że jedno biurko i kilka mebli sprawiało wrażenie porzuconego w trakcie remontu. I choć wnętrze było wystrojone według dobrego smaku dyrektora, czasami, gdy ten chodził dało się słyszeć odbijajace się echo.
Baekhyun podniósł kartkę i przerzucił ją na drugą stronę, a jego oczom ukazał się szeroki uśmiech na oko dziewiętnastolatka, jak oceniał. Miał kręcone włosy, opadające na oczy i sportową bluzę z logiem jednego z zapewne znanych drużyn. Baekhyun nie wiedział, nie miał pojęcia co teraz było modne. Jego uśmiech był jednak na tyle zaraźliwy, a spojrzenie na tyle radosne, że chłopak uniósł kącik ust ku górze. Zdjęcie musiało pochodzić ze szkolnej kartoteki, ponieważ w tle widniało przycięte logo.
Na kolejnej stronie widniała tabelka z informacjami. Ominął te mniej ważne jak imię i nazwisko, o którym już wiedział oraz data urodzenia i miejsce zamieszkania i odnalazł podpunkt, który interesował go najbardziej.
- Nic? - wyrwało się zjego ust, gdy zobaczył trzy znaki zapytania w miejscu, gdzie powinna być nazwa uzdolnienia, które wyróżniałoby go na tle innych ludzi. Chłopak poniósł wzrok i wbił w uśmiechniętego Yifana, który wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia co ten chłopak potrafi - wstał z gracją i zabrał z rąk młodszego dokumenty - Dostaniesz kopię tego do użytku własnego i oczywiście do zwrotu po określonym upływie czasu. Nie chcemy przecieków. - odłożył podstawkę na biurko, uprzednio obchodząc je dookoła i krzyżował ramiona, opierając się o niego. - Co ty na to?
- Skoro nie wiesz co potrafi, dlaczego jest w twojej kartotece? - odpowiedział pytaniem na pyanie. Tak naprawdę domyślał, że dlaczego, jednak wolał się upewnić. Już dawno nauczył się, by pytać nawet o rzeczy, których jest pewien na sto procent. - I jaka jest w tym moja rola?
- Yifan, nie kręć - upomniał go głos Luhana, dobiegający gdzieś zza pleców najmłdoszego z nich. Białowłosy wywrócił oczami w geście irytacji i strzelił palcami jakby nagle dając znak, że żarty się skończyły.
- Racja - przyznał - Nie jesteśmy pewni czy wszystkie zdolności rozwijają się u was prawidłowo i doskonale wiesz, że w każdej chwili może dojść do pewnych komplikacji, jednakże drogą eliminacji sugeruje, że Chanyeol odpowiada za ogień.
Baekhyun zagryzł nerwowo wargę, słysząc wzmiankę o komplikacjach. Raz widział pewne komplikacje i nie chciał do tego wracać ani myślami ani wspomnieniami. Tak naprawdę jedyne o czym próbował zapomnieć przez poprzednie miesiące to wyraz twarzy Minseoka, gdy Zitao na jego oczach przemienił się w lodową rzeźbę. Potrząsnął głową. Nie chciał o tym myśleć. Musiał się skupić na swojej misji.
- Zaś twoja rola w tym przedsięwzięciu jest znacząca - kontynuował dyrektor, zaczesując palcami włosy, które zaraz wróciły do poprzedniego stanu, opadajaca na jego czoło, a na jego usta wkradł się uśmiech. Choć Baekhyun rozumiał, słuchał nadal. Miał być rodzajem pośrednika, agenta. Tak jak rok temu Junmyeon, gdy został wysłany do Ansan, najbardziej odległęgo od ich miejsca pobytu misata, w celu sprawdzenia przynaleźności do grupy osób Wybranych chłopaka o imieniu Kim Minseok. Problemem było tylko to, ze Junmyeon znał Minseoka bardzo dobrze, więc jego rola ograniczała się tylko do potwierdzenia przypuszczeń. W przeciwieństwie do Baehyuna, który Chanyeola widział po raz pierwszy nie musiał zdobywać jego zaufania. Ten fakt sprawiał, że w umyśle chłopaka zrodziła się iskierka niepokoju i niepewności.
- Zostaniesz wysłany do Busan. - Luhan wstał i podszedł do jednej z niewielu mieszących się w pomieszczeniu szafek i wyjął zeń segregator, który zaraz rozłożył na podłodze, siadając obok - Zostaniesz też zapisany do szkoły, zostanie ci zapewniony dach nad głową i pieniądze oraz wszystie podstawowe informacje na temat otoczenia i ludzie, z którymi będziesz miał styczność - mówiąc to, wyciągnął z segregatora kolejny plik artem, a potem wstał i bezceremonialnie wcisnął je w ręce Baekhyuna. Przez chwilę czuł jakby każda kolejna kartka ważyła prazynajmniej dziesięć kilogramów. Poczuł słabość w ramionach i niewiele brakowało, by ugiął się pod wyimaginowanym ciężarem. Przed jego oczami zaczęły przepływać informacje. Twarze, nie znał ich. Słyszał tony głosu, których nie rozpoznawał oraz widział wyobrażenia miejsc. Sypialnia, dziedziniec szkoły, autobus, tłum. Wszędzie był tłum.
- Twoim zadaniem będzie sprawdzenie czy nasze przypuszczenia są prawidłowe i powiadomienie nas w razie jakichkolwiek komplikacji lub problemów - na ziemie ściagnął go głos dyrektora, któemu teraz był wdzięczny za słowa, które czasami zbyt szybko wypowiadał. Akcent, jaki posiadał zmusił umysł chłopaka na skupieniu się na treści i sensie przekazu - Postaramy się przez cały czas utrzymywać z tobą komtakt.
- Nie musisz się bać. Zawsze będziemy gdzieś niedaleko, gdyby nagle stało się coś złego - słowa padające z ust Luhana nie pomogły mu zbyt wiele. Odetchnął tylko w połowie, bo tak naprawdę Luhan był jedną z tych osób, która miała w sobie to coś, dzięki czemu potrafił mieć kogoś w garści za pomocą kilku słów, a owe słowa padające z jeo ust potrafiły zdziałać cuda. Tak, jaby idelanie wiedział co powiedzieć, by ugasić ognisko, w którym płoneły wszelakieo rodzaju uczucia jak wprzypadku Baekhyuna - lęk. I choć wiedział, że nie zawsze jego słowa były prawdą, cieszył się, że przynajmniej na chwile jest mu dane w nie wierzyć.
- Jedyne co musisz zrobić to przeonać się czy jesteście od siebie uzależnieni - poinformował go dyrektor, ponownie kładąc na stosik dokumentów kilka spiętych kartek z informacjami o Chanyeolu.
- Uzależnieni? - uniósł powoli brwi ku górze, wpatrując się w starszego.
- Tak, uzależnieni. Jak Minseok do Junmyeona i jak Tao od Xinga - wyjaśnił pospiesznie jego asystent i uśmiechnął się od chłopaka - Rozumiesz, gdyby nie było wody, nie dane byłoby powstać lodu, a jeśli nie byłoby czasu, nikt nie miałby szansy zostać uleczonym.
- Przecież Tao nie żyje... - Baekhyun poczuł jak cały jego światopogląd ulega zmianie. Zrozumiał, że ogień to odpowiednik światła, a światło to pochodna ognia, jednakże nie rozumiem kwestii Zitao.
- Wiemy. - przytaknął Yifan, a jego mimika twarzy nie wskazywała na to, by było mu szczególnie przykro. W takich momentach chłopak zastanawiał się, czy mężczyzna stojący przed nim pojmuje pojęcia empatii i uczuć - Najprawdopodobniej Yixing ma powiązanie z kimś innym. Jesteśmy na etapie początkowych badań.
- Co, jeśli Chnayeol nie potrafi władać ogniem? - spytał, mając wrażenie, że odpowiedź na to pytanie jest kluczową informacją całej sytuacji.
- Wtedy będziemy szukać dalej. - odpowiedział od razu Luhan, chowając segregator na swoje miejsce.
- Co, jeśli tej osobie coś się stanie, a ja nie będę miał powiązania z inną? - zawiesił na chwilę głos, widząc jak wyraz twarzy Yifana zmienia się. Widocznie nie był gotowy na takie pytanie, ponieważ jego brwi delikatnie uniosły się ku górze, a uśmiech nagle zniknął z ust, znajdując w zastępstwie ściagniecie ich do jednego kącika.
- Nigdy tak się nie przydarzyło, jednakże... Nie jestem pewny co do skutków - potrafł skroń dwoma palcami, intensywnie myśląc - Każdy organizm działa inaczej. Nie wiemy czy gra rozchodzi się o ludzkie życie czy jedynie o utracenie zdolności.
Baekhyun wziął głęboki wdech, czując się jak ofiara podduszana przez oprawce, który przykłada pistolet do jego głowy. Niemal czuł ziąb metalu. Nie spodziewał się tak drastycznch słów jak "Nie wiemy" i "ludzkie życie" w jednym zdaniu.
- Więc... najprawdopodoniej moje życie zależy od tego chłopaka? - spytał, doskonale znając odpowiedź na to pytanie - A jego ode mnie? - dodał dla pewności. Białowłosy jedynie potwierdził jego słowa skinieniem głowy. - Jak mogę sprawdzić czy to on?
- Zagraj na jego uczuciach - polecił mu obojętnym tonem przysłuchujący się wszystkiemu Luhan - Uderz w  radość, pociagnij za smutek, połóż nacisk na wściekłość
- Tak jak w twoim przypadku pierwsze objawy pojawił się, gdy byłeś w stanie wręcz paniki, tak jego mogą pojawić się, gdy poczuje smutek lub radość - wyjaśnił niezbyt konkretne słowa Luhana, Yifan, jednocześnie stukając palcami o blat biurka - Tak naprawdę czułych punktów może być wiele. Kiedy Jongin znalazł się piętnaście kilometrów od miejsca, czuł adrenalinę. To spowodowało uruchomienie czynników, które w jakiś sposób pozwolił mu znaleźć się w innym miejscu.
- Muszę próbować wszystkiego?
- Tak. Jendakże wolałbym, żebyś zaczynał od mniej ryzykownych dla ciebie czynności - mężczyzna uniósł brew i posłał wymowne spojrzenie gdzieś za plecy Baekhyuna celując wzrokiem najprawdopodobniej w asystenta, dalej przekładającego segrgatory.
- Co mogę zrobić, jaka jest granica? -  kolejne pytanie zadał rzeczowym tonem, zaciskając palce na plikach kartek.
- Pownieneś zpytać, czego nie powinieneś robić - westchnął głośno - Nie możesz pozwolić, by twoje czyny znalazły odbicie na tobie. Wtedy cała operacja weźmie w łeb
Baekhyun skinął głową na znak, że rozumie. Cały strach nagle przesłoniła ciekawość i choć wiedział, że tej nocy nie prześpi dobrze, czytając wszystkie papiery, jakie otrzymał i gapiąc się bez powodu w sufit, był ciekawy tego jak będzie wyglądało jego życie od tej pory. Bo kto wie ile zajmie mu zdobycie zaufania lub złamanie Parka?
Bał się ludzi, każdy to wiedział. To była jego słabość. Bał sie strachu przed ludźmi i tego, że przez owy strach nie da rady, ale skoro w gre wchodziło jego życie nie mógł się poddawać. W końcu nazywał się Byun Baekhyun i to on oświetlał swoją drogę przez życie.